Filharmonia jest cyklem koncertów, który posiada w sobie duży ładunek muzycznego eklektyzmu. Łączymy pod jej szyldem różne gatunki muzyczne, zespoły i solistów. Prezentujemy muzykę w różnorodnych miejscach, gramy w większych i mniejszych salach, a także w plenerze. Dzisiejszy wieczór był inny niż poprzednie koncertowe wieczory Filharmonii, a to za sprawą dwóch czynników: miejsca i muzyków.

Restauracja Siedlisko, miejsce o którym moglibyśmy powiedzieć dużo. Przestrzeń, która daje kameralny odbiór dźwięków i powoduje, że muzyka grana niemal bez prądu trafia do nas bezpośrednio. Ale tego wieczoru nie przestrzeń grała główną rolę, a muzycy, których gościliśmy na scenie - KIAP Trio, zespół Michała Wróblewskiego. Mówimy Trio, gdyż takie było założenie. Jednak proza życia i administracyjne ograniczenia na lotniskach spowodowały, że do Polski dotarło 2/3 składu: Michał Wróblewski – saksofon i Magnus Sefaniassen Eide – perkusja. Mogłoby się wydawać, że sytuacja jest nie do odratowania. Nic bardziej mylnego! Tych dwóch muzyków wzięło na siebie ciężar koncertu i muzycznego materiału. Podjęli się odważnego zadania, które zrealizowali z niewątpliwym sukcesem. Ten koncert pokazał, że za pośrednictwem saksofonu i perkusji można uzyskać dźwięki, które mogłyby zastąpić nieskończony zestaw instrumentów. Potrafili kierować emocjami od dzikiej euforii i szarpanych dźwięków, po przytulny, głęboki, powolny i spokojny nastrój. To sztuka, która jest wykonalna dla muzyków, których talent wymyka się poza granice przeciętności, a takich muzyków dzisiaj słuchaliśmy. To był jazz na dwa instrumenty, chwilami improwizowany, może nawet skomplikowany, ale warty uwagi. Dziękujemy!

FOTO:

Michał Buksa