W nomenklaturze malkontentów, którzy surowo oceniają otaczającą rzeczywistość bardzo często można usłyszeć, że żyjemy w czasach plastikowej muzyki, w dobie dźwięków wyjałowionych z emocji i pozbawionych duszy. Ci, którzy dzisiaj pojawili się w Jazovii na tym koncercie, z pewnością z takim poglądem utożsamiać się nie będą. Drodzy Państwo – Marcin Wyrostek Duo. On, średniej postury, szczupły mężczyzna o żelaznym kręgosłupie, bo przecież taki trzeba mieć, żeby przez przeszło półtorej godziny wydobywać dźwięki z piętnasto kilogramowego instrumentu. Zaraz za nim, w jego tle, niesamowity perkusjonalista, który swoją rytmiką dopełnił show. Słowa „show” używamy z premedytacją, bo korzeniem popularności naszego dzisiejszego gościa jest telewizyjne show, które pozwoliło nam poznać ten nieszablonowy talent. Swoją muzyką udowodnił, że nie jest jedynie epizodyczną, sezonową gwiazdą telewizji, a wartościowym artystą, muzykiem z krwi i kości, który swoimi dźwiękami porywa i daje radość ponad cokolwiek innego. Przez Marcina Wyrostka przemawia pasja. Ma się poczucie, że gra na akordeonie daje mu niezrównaną z niczym satysfakcje i skończone spełnienie. Akordeon nie jest popkulturowym instrumentem. Nie codziennie możemy usłyszeć akordeonowe interpretacje muzyki klasycznej, ludowej czy filmowej. Tym bardziej czujemy się dzisiaj wyjątkowo. To był wieczór z kategorii „niepowtarzalne”. Czy jesteście w stanie zgodzić się z tym poglądem?

FOTO:

Michał Buksa