Miasto Gliwice

i Fundacja Integracji Kultury zapraszają na:

— Chick Corea —

21.04.2018

SCENA BAJKA – KINO AMOK

Chick Corea – rewolucja zaczyna się w jego dziesięciu palcach, przechodzi na 88 klawiszy, a dalej na świadomość dziesiątek milionów słuchaczy i rezonuje już tak od przeszło pół wieku. Dzisiaj wydarzył się kawał gliwickiej historii muzyki, zagrał Chick Corea.

 

Myśli o tym koncercie były od lat, działania ku jego realizacji od wielu miesięcy, maksymalny poziom podekscytowania był osiągnięty od wielu godzin, a ostatnie sekundy funkcjonowaliśmy na bezdechu.

Na scenę wyszedł człowiek, który oszukuje przeznaczenie – młody, bystry, żwawy, zupełnie niekompatybilny ze swoim wiekiem. Powiedział „Gliwice” i zaczął wieczór muzycznej lekcji, po usłyszeniu której mamy poczucie, że najlepsze Uniwersytety muzyczne na świecie powinny się zamknąć i douczyć, najlepiej od tego artysty, człowieka swobodnego, naturalnego, ale trzymającego klasę i przede wszystkim mającego umiejętności, które doskonale opisuje słowo „wow”. Chick Corea kompozycję tego wieczoru podzielił na dwie części, ale po tym wieczorze my czujemy się rozmontowani na części pierwsze i otrząsając się z wrażenia, będziemy się jeszcze moment zbierać w całość. W pierwszej części nastroił publiczność według dźwięków fortepianu, dźwięk po dźwięku mruczeliśmy tak, jak chciał. Odsłonił nam paletę kompozytorów, jak sam to określił, jego „przyjaciół”, takich jak Mozart, George Gershwin, Chopin i wielu innych. Jednak na ich nutach zapisał swoją wizytówkę. Nie poprawiał tych kompozycji, On po prostu lekko przez nie przepływał i opowiadał je swoim muzycznym akcentem. Było spokojnie, nastrojowo, chwilami nawet szeptem, było mistrzowsko! W trakcie kilkunastominutowej przerwy w holu kina Chick był komentowany na milion sposobów, a wróżby tego, co zagra w drugiej części były najpopularniejszą formą komentarza. Wyszedł ponownie na scenę i zaczął robić swoje, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Rozpoczął od kompozycji, którą napisał w czasach niemal codziennego nagrywania z Paco de Lucią - Yellow Nimbus. Później rozsypał się worek z tym co najlepsze, co Jego. Przeplatał wszystko swoim życiem, opowieściami, anegdotami, sytuacjami, które miały w pływ na te utwory. Momentów tego wieczoru było wiele i odczuć tyle, co na sali osób. Choć te najmocniejsze mieli mieć prawo Paulina, Wojtek i Przemek. Pierwszą dwójkę Chick zaprosił na scenę i grał tylko dla nich, z nami w tle, natomiast Przemek miał okazje zagrać kilka dobrych momentów improwizacji w duecie z legendą, co wywołało co najmniej podziw całej publiczności.

Chick Corea Piano Solo, jeden człowiek, wystarczy, żeby zbudować tony koncertowych, świetnych wspomnień. Za tym nazwiskiem kryje się bardzo dużo: 22 nagrody Grammy, tysiące godzin nagrań i koncertów, współprace z najważniejszymi muzykami w historii XX wieku, a teraz także odwiedziny w Gliwicach i długie owacje na stojąco, w związku z tym cała przyjemność po naszej stronie. To artysta, który budował i buduje definicje muzyki. Muzyką zaraził go ojciec, również muzyk, natomiast sam Chick zaraził muzyką dziesiątki milionów fanów na całym świecie. Niech ten genialny wirus rozsiewa się dalej. Dobry wieczór.

 

 

 

 

 

FOTO:

Michał Buksa

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Miasto Gliwice

i Fundacja Integracji Kultury zapraszają na: